poniedziałek, 23 lutego 2015

Bzina

Patrząc przez okno w kuchni w moim domu rodzinnym, widziałam krzak dzikiego bzu. Nie przepadam za tym zapachem, ale zawsze dzikie jedzenie mnie nęciło, więc nieuniknionym krokiem był szybki research w internecie. Tak oto powstał plan bziego szampana.

Jak to zwykle bywa z takimi pomysłami, proces inkubacji był długi i bolesny.W końcu widząc powolne przekwitanie kwiatów, zmobilizowałyśmy się z Agatą i w piękny deszczowy dzień wybrałyśmy się na poszukiwanie.
Ograbiłyśmy parę okolicznych pól, poskakałyśmy po krzakach, mocząc się doszczętnie. Było warto, mimo że procentów w nim niewiele.

Składniki:
5 litrów wody źródlanej
0,5 kg cukru
4 cytryny sparzone i pokrojone (ze skórką bądź bez)
20 baldachów kwiatów bzu (w początkowej fazie rozkwitu, kremowych, bez robaków, brązowych elementów)
2 łyżki octu winnego białego


Kwiatów nie myjemy!
Wrzucamy wszystko do baniaka lub innego zamykanego pojemnika i mieszamy. Odstawiamy na tydzień. Po tygodniu odcedzamy pływające śmieci przez sitko z gazą. Wlewamy napój do butelek, odpornych na duże ciśnienie. Ma bardzo dużo bąbelków.


Po 3-4 tygodniach szampan jest gotowy do spożycia :)

Pierwsze przygody z fermentacją przyniosły ofiary w postaci guzów na głowie nabitych przez strzelające korki. Polecam koniecznie zaopatrzyć się w specjalne naczynie do fermentacji, bądź rurkę.








PS Cytryny pomińmy milczeniem ;)

G

sobota, 21 lutego 2015

Przedgrunwaldzkie próby puddingowe
























Co można robić w sobotni poranek?
a) spać
b) spać
c) gotować średniowieczny pudding malinowy

Lekko zaspane, w wyciągniętych piżamach zwlekłyśmy się z łóżka, żeby w boju przetestować jeden z przepisów zaplanowanych na biesiadę grunwaldzką w Gdańskiej. Padło na deser - pudding z angielskiego dworu - doskonała propozycja dla naszej biednej chorągwi :)
Miałyśmy różne pomysły na składnik zagęszczający, ale zostałyśmy przy oryginalnej recepturze z drobną modyfikacją. Wiśnie już były z wątróbką, więc zamieniłyśmy je na równie smaczne maliny. Mimo, że szukałyśmy na śniegu różowych kwiatków, nie udało nam się ich znaleźć.

Oryginalny przepis:
For to make chireseye, tak chiryes at þe feast of Seynt Iohn þe Baptist, & do awey þe stonys. Grynd hem in a morter, & after frot hem wel in a seue so þat the ius be wel comyn owt; & do þan in a pot & do þerein feyre gres or botor & bred of wastel ymyid, & of sugur a god perty, & a porcioun of wyn. & wan it is wel ysodyn & ydessyd in dyschis, stik þerin clowis of gilofre & strew þeron sugur.

- Hieatt, Constance B. and Sharon Butler. Curye on Inglish: English Culinary Manuscripts of the Fourteenth-Century (Including the Forme of Cury). New York: for The Early English Text Society by the Oxford University Press, 1985.
więcej tu

Nasza wersja


Składniki:
- 0,5 kg dobrze rozgniecionych malin z sokiem
- 2 łyżki miodu
- 0,5 szklanki bułki tartej lub okruchów z białego pieczywa
- 0,5 szklanki słodkiego wina różowego lub czerwonego
- 0,5 kostki masła







Na małym ogniu rozpuszczamy miód z masłem, dolewamy wino. Następnie dodajemy bułkę tartą i chwilę gotujemy. Na koniec wrzucamy maliny i podgrzewamy jeszcze 7-10 minut cały czas mieszając. Taaaadam!








Smakuje w zasadzie jak mocno malinowy, kremowy kisiel :)

G&A

  

czwartek, 19 lutego 2015

Ziarenko - chleb z odrobiną zakwasu























Jako fanka wypieków domowej roboty zetknęłam się ostatnio z chlebem zrobionym z samych nasion (bez ani grama mąki), postanowiłam jednak podejść do tej idei z nieco innej strony - w końcu mam w lodówce 1,5 roczny zakwas, który nie może się zmarnować :)
Stworzyłam chleb ziarnisty z odrobiną mąki żytniej na zakwasie.

Zacznijmy od początku:

Zakwas - jeśli nie macie go na stałe w lodówce najwyższa pora go sobie sprawić, żeby cieszyć się własnym chlebem każdego dnia.
Mój zakwas nazywa się Zenon i w zasadzie jest już członkiem rodziny.
Praktyczny i sprawdzony przepis znajdziecie tu:

Składniki na chleb:

1 szklanka płatków żytnich
1 szklanka płatków owsianych
0,5 szklanki otrębów (polecam orkiszowe)
1 szklanka siemienia lnianego niemielonego
4 duże łyżki siemienia lnianego mielonego
1 szklanka orzechów laskowych
100 g śliwek suszonych
2 łyżki miodu
1 szklanka pestek słonecznika
3 łyżki oleju rzepakowego
0,5 szklanki pestek z dyni (w wersji niehistorycznej)
4 czubate łyżki zakwasu
12 łyżek mąki żytniej/orkiszowej
0,5 szklanki wody
1 łyżka soli


Najpierw wsypujemy do miski wszystkie nasiona, miód oraz olej i zalewamy wodą tak, żeby je zakryła. Odstawiamy na 6 godzin do napęcznienia (najlepiej na całą noc).




W tym samym czasie wyjmujemy z lodówki wcześniej zrobiony zakwas, karmimy go mąką żytnią z wodą i odstawiamy w ciepłe miejsce na 3 godziny.

Potem wrzucamy do miski 4 łyżki wyrośniętego zakwasu, 12 łyżek mąki żytniej/orkiszowej i wodę. Mieszamy na zwartą, kleistą masę i odstawiamy na 20 min. Dodajemy sól, przykrywamy ciasto ściereczką i stawiamy w ciepłym miejscu na 2 godziny.

Dodajemy ciasto do napęczniałych ziaren i delikatnie mieszamy tak, żeby równo rozprowadzić ciasto chlebowe.









Przekładamy ciasto do wysmarowanej tłuszczem formy chlebowej (ja używam zwykłej keksówki) i odstawiamy pod ściereczką jeszcze na 1 godzinę.
Rozgrzewamy piekarnik do 240 stopni C, chwilę wcześniej wstawiając do niego formę wypełnioną wodą. Wstawiamy chleb do piekarnika. Po 15 minutach wyjmujemy formę z wodą i przykręcamy temperaturę do 220 stopni C. Tak pieczemy chleb jeszcze 30-40 min.
Po wyjęciu zostawiamy w formie do ostudzenia. Jeśli teraz go wyjmiemy jest duże ryzyko, że popęka i będzie się kruszył podczas krojenia.



Smacznego :)



wtorek, 10 lutego 2015

Wiśnie z wątróbką





























Jako wątpliwe wielbicielki wątróbki, w ramach eksperymentu postanowiłyśmy się do niej przekonać w wersji lekko średniowiecznej. Nie było to łatwe zadanie, ale udało się. Danie co prawda przypomina bardziej wiśnie z wątróbką niż wątróbkę z wiśniami :)

Składniki:

0,5 kg wątróbki kurzej
0,5 kg wiśni
3 cebule
pół kostki masła
sól
pieprz
odrobinę cukru / miodu
goździki (3 do 5 w zależności od preferencji)
pół łyżeczki cynamonu

Oczyszczamy wątróbkę z wszystkich paskudnych błonek. Płuczemy kilkakrotnie w zimnej wodzie aż woda będzie przezroczysta lub zbliżona do przezroczystej (wersja dla mniej cierpliwych).

Ćwierć kostki masła rozpuszczamy na patelni. Możemy dodać też trochę oleju, aby masło się nie przypalało. Podsmażamy na maśle cebulę pokrojoną w piórka. Dodajemy trochę cukru/miodu i soli. Gdy cebula zmięknie wsypujemy zmiażdżone goździki i cynamon, a następnie jeszcze chwilę podduszamy. Dodajemy wiśnię i dusimy dalej.

Po paru minutach, jak już wszystko zaczyna pachnieć, przekładamy mieszankę do miski. Na tej samej patelni rozpuszczamy resztę masła i podsmażamy wątróbkę. Po ok. 8-10 minutach, gdy wątróbka jest gotowa, dodajemy przygotowane wcześniej wiśnie z cebulą.

Można rozważyć dodanie także wiśniówki oraz innych korzennych przypraw takich, jak gałka muszkatołowa, imbir, kardamon.

Powodzenia w eksperymentach!

G&R

Jak stałyśmy się medieval cooking freaks?

Grunwald, 2011



























Od zawsze w naszej historii z rekonstrukcją ważną rolę pełniło wspólne biesiadowanie. Jedzenie ma w sobie moc łączącą ludzi, którą bardzo lubimy i jest sprzężone nierozerwalnie z gotowaniem, tworzącym jeszcze mocniejsze więzi.

Zaczęło się od makaronu odcedzanego przez hubertową koszulę. Wypomina nam to do dziś.

Żmijowiska, 2010

Przez smaczne, ale mało średniowieczne leczo, kluski kładzione na wodzie w sosie pomidorowym, pierwszą grunwaldzką biesiadę na ponad sto osób, na której podałyśmy m.in. łazanki, dotarłyśmy do pieczenia chleba na zakwasie, odrzucenia ogórków kiszonych (wielki żal!), poszukiwania dzikiej marchwi w krzakach i planowania warsztatów kucharzenia z dzikich roślin.







To miejsce powstało, aby uwiecznić naszą kolektywną, pasjonującą przygodę z historycznym gotowaniem.



Znad garów,
Gabrysia, Agata, Ruda
(kryptonim G.A.R)